źródło: usplash |
Nadszedł sierpień..
Dla mnie sierpień to znak, że wakacje powoli się kończą… no nie, nie było tak zawsze. Z dzieciństwa pamiętam, że lato w sierpniu nadal było upalne a dni beztroskie 🙂
Dopiero odkąd jestem matką. Niby początek sierpnia to jeszcze spokojnie, można wypocząć, pobrykać, ale jak tylko pojawiamy się w jakimś markecie – ocho! To znak, że praktycznie powinniśmy już mieć przygotowaną listę zakupów do szkoły i w ogóle to o wypoczynku zapomnij bo – sruuu… kończymy, czas się brać do roboty 🙂
Początek roku szkolnego!
Dla mnie na to jeszcze za wcześnie, choć nie ukrywam, że pewne przygotowania “koncepcyjne” już rozpoczynam..
Na razie to robienie list – zwykle zaglądam do notatek w planerze z ubiegłego roku – co się sprawdziło, co było potrzebne. Ta strategia się sprawdza jeśli nasze dziecko nadal będzie w tej samej placówce, czy z tymi samymi nauczycielami.
Robię sobie harmonogram działań – np u nas kupienie wyprawki, materiałów papierniczych to będzie raczej kwestia września, ale np. po zakup strojów sportowych pójdziemy jeszcze w sierpniu… zaczynamy rozmowy np. czy najstarsza już powinna mieć telefon ze swoim numerem, czytam na ten temat..
Przygotowuję psychicznie dzieci – że połowa wakacji za nami 🙂 niebawem bardziej skrupulatnie będę pilnować ich pory zasypiania i pobudek.. tak żeby na wrzesień były gotowe do wstawania na ósmą.
Przygotowuję budżet – w tym przypadku jednym z elementów jest złożenie wniosku o 300+ bo niestety – wrzesień to czas wydatków – trzeba być na to gotowym, ja już swój złożyłam…
Mimo tego bojowego nastawienia trochę się obawiam czy uda się wszystkim dzieciom wrócić do placówek – nie ukrywam że dla mnie byłaby to sytuacja idealna… na razie jestem dobrej myśli… ale gdzieś tam w ukryciu kołacze się plan B… a co jeśli 1 września nie będzie?
A Wy jak? Do której grupy należycie?
Głowa pełna słońca i beztroski czy czujecie, że coś wam o końcu wakacji przypomina?